Ks. Stefan Dobrzański (1947-1999)

Spadkobierca ks. Romana Sitki
st_dobrzanskiMotto: „Majątku żadnego nie mam” z testamentu ks. infułata Stefana Dobrzańskiego Własny pasterz parafii. To tytuł i funkcja, zaszczyt i powinność. Rzadko używana nazwa – zwykle mówimy proboszcz. Duszpasterz. To zadanie, które łączy w sobie i troskę, i czasem gdy trzeba konieczność strofowania owczarni dla jej dobra. Ks. Infułat Stefan Dobrzański był wychowankiem Bł. Ks. Romana Sitki w Seminarium Duchownym w Tarnowie i jego następcą w budowaniu kościoła w parafii NSPJ. Jemu to Ks. Roman Sitko po wybuchu II wojny światowej, jako alumnowi przepowiedział: „Będziesz tu kiedyś proboszczem”.
Jego żywiołem było życie skierowane ku Bogu i pragnienie tworzenia, a przede wszystkim pragnienie świętości jako osobistego spotkania z Bogiem. Wzór tego postępowania miał możliwość ujrzeć w osobie ks. Romana Sitki. Można powiedzieć o nim, że był Człowiekiem i takim zapamiętało go wielu. A o ilu z nas zachowa się pamięć? Taka pamięć. W tych wspomnieniach łączy się z jednej strony może nieeleganckie „swój chłop” lecz i jednocześnie, a może przede wszystkim: Ojciec. Miłość i szacunek. Ci, którzy go pamiętają mówią w skrócie: znał wszystkich i wszyscy go znali. Jakże mogłoby być inaczej, skoro był częścią tej wspólnoty przez 45 lat, od początku uczestnicząc w jej rozwoju, w tak trudnym okresie „czerwonego morza”. Tamten czas był wielką szkołą charakterów, którą nie każdy wytrzymywał. On wytrwał.
Gdyby określić jakimś słowem jego osobę, to może najlepiej byłoby: „ciepło”. To jakiś wielki dar od Boga dla tej parafii mieć takich Pasterzy jak bł. Roman Sitko i Jego uczeń. Bo jakże ważne jest to, kim jest pasterz pośród owiec. Jego praca bywa niedoceniana, a zwykle jest on „na świeczniku”, ciągle poddawany krytyce, choć wiele rzeczy, które czyni dla dobra wspólnoty bywa niewidocznych, a jednocześnie niezbędnych, by wspólnota żyła. I tu pojawia się pytanie: czy pamiętamy w swych modlitwach nie tylko o tych co odeszli, ale też i o tych co żyją? Nasi pasterze są silni naszą modlitwą. I to jest wyraz miłości, daru nieprzeliczalnego.
OLYMPUS DIGITAL CAMERAKs. Infułat Stefan Dobrzański urodził się 4 lipca 1915 roku w miejscowości Grądy należącej częściowo wówczas do parafii Szczepanów, gdzie w tamtejszym kościele parafialnym przyjął sakramenty chrześcijańskiej inicjacji: Chrzest, I Komunię Świętą, Bierzmowanie. I w tej parafii, wychowawczyni licznych powołań kapłańskich i  zakonnych, odbyły się także jego prymicje. Szkołę podstawową ukończył w Mokrzyskach, a średnią ogólnokształcącą (zakończoną egzaminem w 1934 roku) w Brzesku. Był lubiany przez kolegów, zapamiętany jako pogodny i uśmiechnięty, i dobry sportowiec.
Następny etap jego życia to wojsko poprzez szkołę Podchorążych, a następnie w XV Pułku Twierdzy Dęblińskiej. Jednakże w 1936 roku opuszcza wojsko i udaje się do Tarnowa, by zostać przyjętym do Seminarium Duchownego i wtedy po raz pierwszy spotyka ks. prałata Romana Sitkę. Ks. Rektor darzył go zaufaniem, skoro w 1939 roku przed wyjazdem kleryków na wakacje polecił Stefanowi Dobrzańskiemu zabezpieczenie gmachu uczelni na wypadek wojny. 31 marca 1940 roku przyjmuje święcenia kapłańskie z rąk bpa Edwarda Komara w kaplicy seminaryjnej w Błoniu. Pracuje jako wikariusz i katecheta w parafiach: Otfinów (1940-1942), Szczucin (1941-1942) i Stary Sącz (1942-1947). Miał możliwość proboszczem już w 1942 roku w Woli Mędzrzechowskiej, ale zrezygnował z niej uważając, iż ma zbyt małe doświadczenie do pełnienia tej funkcji.
Infulat_ZycinskiOd stycznie 1947 roku przechodzi do pracy na Grabówce, najuboższej części katedralnej, zarówno pod względem materialnym jak i moralnym. W podobnym stanie były wtedy stanowiące część przyszłej nowej parafii gromady: Rzędzin i Gumniska. Dnia 22 lutego 1949 r. bp Jan Stepa utworzył formalnie parafię przy kościele NSPJ i ks. S. Dobrzańskiego mianował pierwszym jej proboszczem.
Przed nim stanęło zadanie kontynuacji budowy kościoła, w której to budowie uczestniczył także osobiście. Nie zapomniał też o swoim mentorze i uczcił Jego pamięć, nadając jednemu z dzwonów imię „Roman” oraz w 1970 r. umieszczając na ścianie pod chórem tablicę ku czci ks. Romana Sitki. Dokończenie prac budowlanych nastąpiło w 1952 r., ale uroczystość poświęcenia kościoła oraz głównego ołtarza odbyła się w czwartą niedzielę Adwentu, 23 grudnia 1984 roku pod przewodnictwem bpa Jerzego Ablewicza.
Infulat_Zycinski_02Budowa kościoła nie była jedynym wyzwaniem, jakie stanęło przed pierwszym proboszczem. Niezwykle dokuczliwy był brak plebani wybudowanej w latach 1953-1955 (w 1971 r. zostało nadbudowane II piętro) po zakończeniu prac budowlanych w kościele, a następnie rozpoczęta została w 1977 r. budowa, jakże potrzebnego domu katechetycznego. W tamtych czasach nie było przecież nauki religii w szkole. Budowa ta została ukończona 15 czerwca 1983 r. w przeddzień rozpoczęcia II pielgrzymki papieskiej do Polski. Poświęcenia domu dokonał bp J. Ablewicz nadając mu nazwę Domu Katechetycznego im. Jana Pawła II. W latach 1980-1992 ks. S. Dobrzański wykorzystując własne oszczędności i osobiste zaangażowanie wybudował w Tarnowie dwupiętrowy dom pw. św. Brata Alberta przy ul. Długiej, obecnie znajduje się tam Stacja Opieki Caritas prowadzona przez Siostry Służebniczki NMP, dębickie.
Kontynuacja myślenia bł. ks. Sitki uwidoczniła się także w 1978 r. w staraniach o pozwolenie na budowę nowej monumentalnej świątyni na Rzędzinie, w najbardziej odległej dzielnicy parafii zwanej „falklandami”. W 1987 r. staje tam ołtarz „papieski”, przy którym Ojciec Św. Jan Paweł II celebrował pontyfikalną Mszę św. i wyniósł na ołtarze bł. Karolinę Kózkównę. Kontynuację dzieła rozpoczętego na Rzędzinie w 1985 r. przejął, po odejściu ks. S. Dobrzańskiego na kapłańską emeryturę w 1992, ks. mgr Stanisław Dutka.
OLYMPUS DIGITAL CAMERAKs. Dobrzański był nie tylko proboszczem oddanym powierzonej mu owczarni. Pełnił też i obowiązki (1957-1966) notariusza dekanatu tarnowskiego, (1966-1968) wicedziekana w tym samym dekanacie, (1969-1985) dziekana dekanatu Tarnów – Wschód. Cieszył się, jako człowiek niezwykle dyskretny i umiejący doradzać, zwłaszcza w sprawach trudnych, wielkim zaufaniem kapłanów. Można powiedzieć: ksiądz księży. Był tez członkiem Diecezjalnej Rady Administracyjnej, Rady Kapłańskiej i Duszpasterskiej oraz Rady ds. Personalnych. Przewodniczył też Podkomisji ds. Bytowych w ramach Komisji ds. Duchowieństwa podczas IV Synodu Diecezjalnego. Cieszył się także wielkim zaufaniem biskupów tarnowskich, zwłaszcza gdy chodziło o sprawy trudne i delikatne. W 1967 r. otrzymuje papieską godność Kapelana Ojca Świętego, w 1980 r. jest mianowany Kanonikiem Kapituły Katedralnej, w 1992 otrzymuje tytuł Ptonotariusza Apostolskiego (infułata). Był aktywnym członkiem diecezjalnej Caritas szczególnie w „stanie wojennym”. Poza tym brał czynny udział w organizowaniu wielu uroczystości diecezjalnych (nawiedzenie diecezji tarnowskiej przez Matkę Bożą Częstochowską w symbolach pustych ram, świecy i Ewangeliarza, obchody dwusetnej rocznicy powstania Diecezji Tarnowskiej, wizyta Jana Pawła II w Tarnowie 1987 r. i in.).
Pasterz na trudne czasy, pamiętający też, jak ongiś bł. Roman Sitko, o potrzebach duchowych Kościoła, poprzez myślenie o powołaniach jak i w trosce o potrzeby kleryków. Jego proboszczowanie to ośmiu kapłanów, dwóch braci zakonnych, siedem sióstr zakonnych. Ta troska to pietyzm i gorliwość w sprawowaniu liturgii i bodajże najtrudniejszego z sakramentów – Sakramentu Pokuty. Można jednak powiedzieć, że najtrudniejsze było dopiero prze nim: śmiertelna choroba, przychodząca powoli, niezauważalnie. Cierpienie i ból. Jego własna Pasja, którą niósł, choć otoczony ludźmi, samotnie. Wielkie są jego słowa wypowiedziane do następcy: „Księże Stasiu, wiele razy głosiłem kazania o cierpieniu Pana Jezusa, ale dotąd nie wiedziałem, co znaczy cierpieć”. Dwie grube łzy na policzkach były dopełnieniem tych słów. Umierał powoli i w ciszy jak ongiś jego Wychowawca w świecie skumulowanego zła, a przede wszystkim mając przed oczami swojego Mistrza i Pana. Zmarł 12 marca 1999 r. Może nigdy nie zostanie wyniesiony na ołtarze, tak samo jak wielu innych kapłanów i świeckich. Ale czyż jego życie nie było świadectwem obecności Boga w tym małym lokalnym wymiarze?

Autor: Maciej Arczyński

Komentowanie jest wyłączone